Cóż stanowić może świat starożytny dla kultury współczesnej?

Bardzo wiele. (...)

Powinien być nie normą, ale siłą żywiącą kultury współczesnej.

Tadeusz Zieliński

Towarzysząca „Dymarkom Świętokrzyskim” masowość była jednym z podstawowych czynników, czy nawet istotą dotychczasowych wahań i braku zdecydowania na dokonanie bardziej zdecydowanego zwrotu w sposobie organizacji imprezy. Realizacja samego festynu archeologicznego nie wydawała się dotąd pewnym gwarantem owej masowości, w przeciwieństwie do koncertów i innych wydarzeń estradowych z udziałem „gwiazd”. Stąd utrzymywanie się pewnej dwoistości formuły imprezy nawet już po otwarciu Centrum Kulturowo-Archeologicznego w Nowej Słupi. Co prawda część pokazów w ramach projektu „Człowiek i Żelazo w pierwszych wiekach naszej ery” posiada charakter ewidentnie widowiskowy, nie aspirują one jednak do miana „kultury masowej” i raczej nie będą tak klasyfikowane. Decyduje o tym przyczyna organizacji festynów archeologicznych, którą nie jest oddziaływanie na widza poprzez widowisko, mogące być wyłącznie środkiem dla realizacji celu. Celem jest uwrażliwienie odbiorcy na dziedzictwo archeologiczne i przekazanie mu wiedzy w formie jak najbardziej przystępnej, nie wyłączając przy tym elementów o charakterze „rozrywkowym”. Te ostatnie są jednak rodzajem „wartości dodanej”, nie zaś kwintesencją prezentacji. Dlatego też trudno wykonawców pokazów porównywać z aktorami czy inną z estradowych profesji, chociaż część z nich posiada umiejętności porównywalne do aktorskich czy nawet cyrkowych lub kaskaderskich. Ich podstawowym zadaniem jest jednak ukazanie publiczności maksymalnie wiernego obrazu przeszłości, stąd nawet używane instrumentarium musi posiadać walor autentyczności (czyli stanowić rekonstrukcję lub replikę) i trudno go porównywać do teatralnych lub filmowych rekwizytów. Kontakt z publicznością, z zastrzeżeniem wyjątków dla wspomnianych widowisk czy happeningów, nie jest też formą gry aktorskiej lub estradowego występu. Interakcja przede wszystkim polega na objaśnianiu widzom wszelkich zagadnień związanych z tematyką festynu i prowadzonego pokazu, co jest też wyróżnikiem kompetencji prezenterów. Stąd bezpośredni kontakt z uczestnikami jest podstawową formą porozumienia, na której można zbudować za sprawą festynu archeologicznego, nie tylko społeczne zrozumienie dla profesji archeologa czy historyka, ale również większe uznanie dla potrzeby dbałości o dobra kultury.

Legio XXI Rapax na "Dymarkach 2013". Fot. A. M. Bielecka

Projekt „dymarkowy” z pewnością nie mógłby ewoluować do postaci, którą można było obserwować w czasie otwarcia Centrum Kulturowo-Archeologicznego bez akceptacji ze strony głównego organizatora, którym od roku 1997 do 2016 była Gmina Nowa Słupia. W latach 2010 - 2016 „Dymarki Świętokrzyskie” cieszyły się także silnym wsparciem władz wojewódzkich i powiatowych. Jednocześnie pozytywnym sygnałem wydawało się ukierunkowanie pomocy finansowej ze strony samorządu województwa dla realizacji pokazów. W latach 2013-2016 partnerem "Dymarek" była też Regionalna Organizacja Turystyczna Województwa Świętokrzyskiego wspierająca zwłaszcza promocję tego wydarzenia.

Wizerunkowe oddziaływanie „Dymarek” na promocję województwa świętokrzyskiego wymaga jednakże przełamania istniejących barier w sposobie myślenia o tym zjawisku.

Trudno jednoznacznie ocenić, kierując się obecnymi uwarunkowaniami, możliwości kreacji takiego bardziej merytorycznego wizerunku. Uznaliśmy, że nie jest to możliwe w Nowej Słupi, w świetle konfliktu zaistniałego wokół organizacji "Dymarek Świętokrzyskich" w roku 2017 i trwającego do dziś.

Z naszej pozycji nie można ocenić obiektywnie, czy regionowi potrzebny jest festyn nazywany co prawda "Dymarkami", którego zasadniczym składnikiem są koncerty, kabarety, muzyka disco-polo i jarmark wzdłuż ulicy Świętokrzyskiej w Nowej Słupi, czy może wydarzenie bardziej ukierunkowane na promocję starożytnego hutnictwa i archeologii, pozbawione anturażu "największego świeckiego odpustu w województwie", jak charakteryzował "Dymarki" jeden z ich inicjatorów z ramienia PTTK - Krzysztof Lewicki. Być może nawet błędem było założenie o możliwości skutecznego i trwałego kompromisu pomiędzy ww. dwoma "dymarkowymi biegunami". W związku z tym, że lokalna władza poczuła się kompetentna w zakresie tej części "Dymarek", która nigdy wcześniej przez nią nie była realizowana, wydaje się, że przewartościowanie w stronę komercyjnych wartości było nieuniknione. Zwłaszcza, że po otwarciu Centrum Kulturowo-Archeologicznego rozpoczął się proces zawłaszczania dla siebie przez tamtejszą jednostkę kultury składników projektu "Człowiek i Żelazo w pierwszych wiekach naszej ery", aż po całkowite przejęcie organizacji festynu archeologicznego oraz wyrugowanie jego pomysłodawców i organizatorów. Jednakże, czy fakt, że obecnie istnieje znaczna liczba wydarzeń o podobnych załaożeniach jak festyn archeologiczny wykreowany przez ŚSDP w ramach Dymarek, tłumaczy to zawłaszczenie? Czy w istocie przedstawicielom samorządu chodziło o "transparentność w wydatkowaniu środków publicznych"? 

Nie odpowiemy na te pytania i nie ma tutaj miejsca na niepotrzebne dywagacje o sporach i konfliktach. Z pewnością wraz z zakończeniem 50. Dymarek Świętokrzyskich w Nowej Słupi, zakończył się pewien etap. Z naszej pozycji jest to początek nowej dymarkowej epoki, który stanowi realizację postulatu Kazimierza Bielenina przedstawionego jako opublikowana propozycja jeszcze w latach 70. ubiegłego stulecia. Być może już wówczas zaczął on zdawać sobie sprawę z tego, że "największy świecki odpust w województwie" nie jest najprawdopodobniej właściwą formą promocji wyników badań nad starożytnym hutnictwem żelaza. Znalezienie właściwego kompromisu pomiędzy populizmem towarzyszącym często organizacji imprez czy nawet działalności jednostek kultury a rzeczywistym upowszechnianiem dziedzictwa kulturowego jest zresztą problemem dotyczącym dość wielu przedsięwzięć.

Z pewnością nasze środowisko też musi uderzyć się w pierś stwierdzając, iż impreza w Nowej Słupi przyciągała nas także masowym udziałem turystów. Konstatacja, że znacząca większość z nich przyjeżdża, aby wziąć udział w koncertach i atrakcjach niezwiązanych z Dymarkami jako takimi, przyszła zdecydowanie zbyt późno. Rozwój projektu "Człowiek i Żelazo..." z pewnością nieco zmienił proporcje, ale to z kolei stało się przyczyną oporu głównego organizatora - niechcącego ponosić kosztów tak rozbudowanej prezentacji, a przede wszystkim pragnącego mieć całkowity wpływ na całokształt imprezy. Uczciwość wymaga również potwierdzenia, że środki finansowe pozyskiwane na prezentacje umożliwiły doposażenie poszczególnych grup i osób w rekonstrukcje oraz sprzęt, które mają istotny wpływ na jakość prezentacji.

 

Nowa epoka dymarkowego projektu wiąże się z nowym miejscem czy może wręcz miejscami jego realizacji. Przestrzeń, gdzie świętokrzyscy dymarze pozostawili ślady swej działalności jest przecież duża. Największą szansę upatrujemy w rozwoju pomysłu pn. "Żelazna Kolebka" przewidzianego do realizacji w Nietulisku Dużym, w gminie Kunów przy współpracy z Lokalną Grupą Działania Krzemienny Krąg i miejscowym samorządem. Powstanie właśnie tam ośrodka dyspozycyjnego dla dalszych badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim może być spełnieniem postulatu Kazimierza Bielenina (2006, 27)

Starożytne hutnictwo świętokrzyskie jest m.in. dzięki „Dymarkom” elementem promocji Kielecczyzny na zewnątrz. Forma tej promocji winna jednak pobudzać do aktywności jeszcze większą liczbę podmiotów. Niezbędna jest również większa świadomość ze strony mieszkańców regionu, że ich odpowiedzialność za spuściznę archeologiczną wymaga dojrzałego podejścia do tworzenia warunków dla popularyzacji rzetelnej wiedzy o tym dziedzictwie

Wydaje się zatem, że „siłą żywiącą” dla rozwoju „Dymarek” może być przełamanie pewnych schematycznych przekonań i przyzwyczajeń oraz ukierunkowanie starań organizacyjnych na promocję zagadnienia, którym jest starożytne hutnictwo i wskazanie, że nie jest to wyłącznie dobro lokalne. Takie działanie z pewnością w większym stopniu dowodzić będzie, że świętokrzyski okręg hutniczy jest faktycznie „wizytówką dziedzictwa kulturowego” całego regionu.

Do wsparcia naszego projektu i udziału w jego rozwoju zapraszamy wszystkich. Restytucja „Dymarek”, jako owego ponadlokalnego dziedzictwa wymaga bowiem szerokiego frontu osób zainteresowanych ich popularnonaukowym obliczem. Taki front pragniemy utworzyć z przedstawicielami lokalnych społeczności zamieszkujących tereny dawnej antywności dymarzy świętokrzyskich, ale także ze wszystkimi, którzy chcą włączyć się do tego procesu. Planujemy w związku z tym przeprowadzenie szeregu działań, które będą ogłaszane na portalu, profilu "Dymarek" na Facebooku.

Każdy zatem może mieć wpływ na rozwój „Dymarek Świętokrzyskich”. Jeśli dotychczasowe spotkania z hutnictwem świętokrzyskim i kulturą antyczną realizowane przez ŚSDP zyskały Państwa aprobatę, zapraszamy do wzięcia udziału w kolejnych realizowanych przez nas wydarzeniach odnoszących się do kwintesencji „Dymarek Świętokrzyskich”.

"Bursztynowy fire-show" w czasie "Dymarek" w roku 2012. Fot. W. Habdas