Zespoł Historii Polskiej Techniki Hutniczej i Odlewniczej Zakładu Historii Nauki i Techniki PAN (Bielenin 1992, 6), wspólnie z Muzeum Archeologicznym w Krakowie i Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie rozpoczął w 1955 roku systematyczne badania licznych śladów starożytnej metalurgii żelaza na terenie Gór Świętokrzyskich. Inicjator tych działań - Mieczysław Radwan opisał ich rozpoczęcie już w 1956 r. w publikacji pt. "Badania terenowe nad zabytkami hutnictwa żelaznego w Zagłębiu Staropolskim". Początków omawianych tu prac dotyczy również publikacja K. Bielenina z 1957 r. (91-106) zatytułowana "Z badań nad starożytną produkcją żelaza w Małopolsce".

   W roku 1960 powstało Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi (por. Bielenin 1992, 211-213). W sąsiedztwie muzeum Mieczysław Radwan już w roku 1962 podjął, równolegle do wykopalisk archeologicznych i prac inwentaryzacyjnych, badania doświadczalne, mające na celu odtworzenie starożytnego procesu dymarskiego (por. Bielenin 1992, 55-59). Badania eksperymentalne, z inicjatywy działaczy Okręgu Kieleckiego PTTK, zostały w roku 1967 przekształcone w pokaz o publicznym charakterze.

 

Diorama z wyobrażeniem pracy starożytnych hutników w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi. Fot. A. Durazińska.

Inicjatywa ta została powszechnie przyjęta i obecnie znana jest jako popularna impreza nosząca nazwę "Dymarki Świętokrzyskie" (Bielenin 1992, 214-215). Początkowo scenografia tego widowiska pozostawała jednak całkowicie oderwana od realiów wynikających nawet z ówczesnego stanu wiedzy o okresie rzymskim. Powodem była nie tyle niewiedza, co raczej ignorowanie tego aspektu przez grono naukowców skupionych głównie nad odtworzeniem procesu redukcji bezpośredniej[1]. Przedmiotem zainteresowania osób prowadzących eksperymenty była głównie technologia procesu dymarskiego i starania o jak największy postęp w pracach nad jego rekonstrukcją. Utrzymanie prezentacji "dymarkowych" w konwencji nawiązującej do rzeczywistości pradziejowej nie było zapewne wówczas istotne. Dlatego chyba pozwolono na dosyć swobodną kreację wizji związanej z czasami działania okręgu hutniczego w Górach Świętokrzyskich (por. Bielenin 1992, 215). W wizji tej znalazły się postaci wojów w dziwnych hełmach wytworzonych na bazie kasków motocyklowych czy też giezła "hutników" odwołujące się zapewne do legend o Piaście Kołodzieju. Można było również dostrzec inne elementy "historycznej" scenografii parad, podczas których z Rudek do Nowej Słupi dowożono rudę żelaza na wozach zaprzężonych w konie. Obraz ten oczywiście nie był stały i jednorodny; zmieniał się z upływem lat. Drewniana zabudowa tzw. "Piecowiska"[2] była dosyć swobodną interpretacją "prastarego grodu", który miał chronić teren dymarskich eksperymentów. Znajdowały się tu również elementy związane ze sferą kultu, czyli rodzaj "Świętego Gaju" inspirowanego mitologią słowiańską i ludowymi legendami. Folklor ludowy stał się jednocześnie idealnym wypełnieniem tego, czego nie można było wykreować na bazie dosyć wysublimowanych wyobrażeń o czasach "dymarzy świętokrzyskich", którzy na dodatek często byli identyfikowani z naszymi przodkami. Można nadmienić, że taka mylna identyfikacja ma czasem miejsce i współcześnie. Obok wskazanych wcześniej przyczyn, należy zwrócić uwagę, że jednym z istotniejszych powodów prezentowania "dymarkowej" scenografii w sposób powyżej opisany było stałe zainteresowanie i zaangażowanie władz PRL oraz czynników partyjnych, które pozwalało trwać temu przedsięwzięciu nawet w czasach kryzysu ekonomicznego i stanu wojennego. Odczuwalnym do dziś skutkiem ubocznym tego okresu "prosperity" jest przeświadczenie wielu osób o bezwzględnej świetności dawnych "Dymarek" i powstałego za ich sprawą w latach 70. i 80. ubiegłego stulecia "sielsko – słowiańskiego" obrazu starożytnego hutnictwa w Górach Świętokrzyskich (por. Banaś, Przychodni 2003, 21-23). Trudno z tym przeświadczeniem i przywiązaniem do wytworzonej tradycji dyskutować czy walczyć. Celem powyższego opisu nie jest też dyskredytowanie tego "dziedzictwa" a wskazanie, że chociaż stanowi o barwnej historii omawianego przedsięwzięcia, nie można go obecnie uznać za wzór do naśladowania, zwłaszcza wobec nowych wyzwań, które w naturalny sposób wskazują na potrzebę wykorzystania "Dymarek" dla promocji regionu świętokrzyskiego jako całości. Niemal całkowicie zmieniły się jednak uwarunkowania społeczno-ekonomiczne dla takiej formy promocji. Zostało to zauważone m.in. przez władze samorządowe już ponad 10 lat temu. Należy mieć również na uwadze reformę administracyjną kraju w roku 1998 i stopniową zmianę znaczenia samorządów lokalnych, które zwłaszcza po tej dacie zaczęły inaczej traktować swe dziedzictwo. "Mit świetności" towarzyszący "Dymarkom" spowodował np. bardzo ambicjonalne traktowanie programu tej imprezy, co przejawiało się szczególnie w chęci utrzymania jej masowego charakteru. Kwestie związane z popularyzacją wyników badań naukowych, które przecież dały asumpt do powstania tego przedsięwzięcia, szczęśliwie pozostawiono wówczas do realizacji środowisku skupionemu wokół problematyki starożytnego hutnictwa żelaza w Górach Świętokrzyskich.

[1] Oprócz pionierów badań Mieczysława Radwana i Kazimierza Bielenina, można wymienić Adama Mazura, Elżbietę Nosek czy Wacława Różańskiego.

 

Pierwsze "Dymarki Świętokrzyskie" w roku 1967. Fot. CAF Wawrzynkiewicz.